Dawno nie było wpisu 'dzieciowego' prawda? Ten post jest dla świeżo upieczonych lub 'za chwilę' mam. Ze specjalną dedykacją dla Sihaji (klik), która lada moment a może nawet i już ;).
Do napisania tego posta natchnęły mnie (kolejne!) porządki w szafie małej P. jakie miały miejsce w czwartek:
Do napisania tego posta natchnęły mnie (kolejne!) porządki w szafie małej P. jakie miały miejsce w czwartek:
Już kolejny raz robiłam przegląd całej szafy, do wielkiej torby wkładałam to co jest za małe aby poddać kolejnej segregacji czyli co trzeba oddać a co zatrzymać na zaś. Fakt, muszę przyznać, że na ubranka małej wydałam małą fortunę. W sumie nie są one aż takie drogie ale wręcz z każdego spaceru z wózkiem do miasta przynosiłam coś co domu. A to bluzeczkę, a to śpiocha, a to sweterek. I tak właśnie uzbierała się mała fortuna. Poza tym, nie mając doświadczenia popełniłam sporo błędów w kupowaniu ubranek. Bo przecież te malutkie outfity są takie słodkie. I człowiek traci głowę nie myśląc w ogóle czy to jest wygodne i praktyczne. Postanowiłam stworzyć więc listę ubranek, które u nas się sprawdziły. Kończy się lato, mała P. idzie do żłobka przede mną kolejne zakupy, więc jest to też lista dla mnie jakich ubranek się trzymać, a jakie sobie darować.
Muszę przyznać, że mała P. ma szafę pełną markowych ciuchów. Dziwnym trafem (bo ubrań dla kobiet tam nie lubię i nie kupuję) bardzo lubię kupować jej rzeczy w Next (klik). Moim drugim ulubionym sklepem jest Vertbaudet (klik) - Francuski sklep online. Na moje nieszczęście w obu tych sklepach mam otwartą tzw. linię kredytową ('łatwo' się kupuje bo rozliczenie przychodzi raz w miesiącu, a wtedy jest płacz i zgrzytanie zębów). Często też kupuję ubranka w GAPie (klik) i niestety rzadziej (bo mają nieziemskie kolekcje) w John Lewis (klik). Kilka ulubionych ubranek kupiłam także w H&M. Zupełnie natomiast nie podchodzą mi ubranka z supermarketów (wyjątkiem są bodziaki bez rękawa z Sainsbury's) ponieważ te dla małych dzieci są bardzo sztampowe, różowe dla dziewczynki ewentualnie jakieś beże. Nie lubię też sklepów dla dzieci typu Mothercare czy Mamas&Papas. Jeśli chodzi o Polskie ubranka to muszę przyznać, że jestem wielka fanką sklepu Coccodrillo (klik). Jedyny powód dla którego tym razem nie przywiozłam zbyt wielu ubranek z Polski to taki, że jeszcze nie pokazała się jesienna kolekcja a letnią dosłownie całą już wykupiłam ostatnim razem (tak wiem, mam problem). Wiosną zamówiłam też trochę ciuszków z Endo ale przyznam, że pomimo iż dizajn mają ciekawy to jakość ich ubranek pozostawia wiele do życzenia (podobnie jak ubranka Cool Club ze Smyka)
No dobrze, bo czuję się trochę jak na spowiedzi podczas spotkania anonimowych zakupoholiczek. Przypominam, że celem tego posta jest abym kupowała mniej, za to z głową i to co się naprawdę sprawdza. A więc do rzeczy:
Zacznijmy więc od bielizny. Bodziaki. Moje absolutnie ulubione od samego początku są bodziaki kopertowe z Vertbaudet. Szczególnie dla noworodka, jak nie ma się doświadczenia są naprawdę niezastąpione:
Rozkłada się takiego bodziaka na płasko, następnie po środku kładzie się dziecko i 'zawija' się jak w kopertę. Nie wiem czemu ale taki dizajn nie jest popularny w Anglii. Oprócz Vertbaudet tego typu bodziaki można czasem spotkać w H&M ale nie widziałam ich nigdzie indziej. Na lato Vertbaudet ma jeszcze bodziaki na ramiączkach:
Takie są nieco lżejsze niż bodziaki bez rękawa. Bodziaki z Vertbaudet mają jeszcze jedną zaletę. Otóż są skrojone 'przy ciele' co znacznie ułatwia ubieranie 'na cebulkę'. Tutaj dla porównania rękaw w bodziaku z Coccordillo:
I z Vertbaudet:
Jak mała P. była bardzo mała to w ciągu dnia ubierałam ją w welurowe pajace również tej firmy. Doskonale się sprawdzały podczas zimowych miesięcy:
Tutaj jednak trzeba uważać bo choć mają słodkie wzory to część z nich zapina się na plecach a to nie jest praktyczne.
Absolutnie pierwsze ubranko małej P. to też piżamka z Vertbaudet. Miała taką specjalną kieszonkę z tyłu aby ułatwić zmienianie pieluchy. Położna na porodówce była zachwycona:
Jako, że mała P. urodziła się w Grudniu potrzebny nam był kombinezon. Nasz kupiliśmy w Next i był świetny! Ważne, aby jak najbardziej się rozpinał i żeby rękawy były wyłożone śliską podszewką a nie jakimś polarkiem czy kożuszkiem bo wtedy dziecko trudno się ubiera:
W pierwszych miesiącach życia mała P. nosiła czapeczki z Nexta, o takie:
Bardzo dobrze też sprawiła się nam czapeczka typu traper na wyjścia. Mała P. miała taką z króliczymi uszami. Baaardzo ją lubiłam i żałowałam, że od razu nie kupiłam większego rozmiaru. Niestety zanim się zreflektowałam to już ich nie było w sklepie. Tutaj na zdjęciu podobna do tej, jaką miała mała P. z nowej kolekcji:
Nie wiem czemu, ale w Anglii praktycznie w ogóle nie widziałam czapeczek wiązanych pod szyją. Takie czapeczki przywożę z Polski z Coccodrillo właśnie. Mają duży wybór i są bardzo wygodne w użyciu. Mała P. generalnie aż tak bardzo nie protestuje przy noszeniu nakrycia głowy lubi je za to ściągać więc sznurki są niezastąpione:
Kapelusik w groszki, który widać na zdjęciach z wakacji też pochodzi z tego sklepu i był naszym ulubionym nakryciem głowy całe lato.
Jeśli chodzi o piżamki to mała P. prawie zawsze śpi w pajacach. Moje ulubione to Next i John Lewis, najlepiej z prążkowanej bawełny. Dodatkowo, małe rozmiary mają zintegrowane mitenki-niedrapki. Takie 'wolnostojące' mitenki w ogóle się u nas nie sprawdziły.
No a teraz czas na ubiór zewnętrzny. To tutaj najłatwiej kupić jakiś niewypał. Muszę też przyznać, że często kupuję małej P. ubrania z kolekcji dla chłopców. Dlaczego? Bo spodnie dresowe to jedna z najlepszych rzeczy dla małego człowieczka. A te najczęściej można znaleźć w kolekcjach dla chłopców. Dla dziewczynek jest za to szeroki wybór legginsów, których osobiście nie lubię. Na mojej liście na jesień są więc następujące pozycje:
Ważne, aby spodenki miały taki szeroki pasek w pasie a nie tylko wąską gumkę.
W Next wypatrzyłam też bojówki z Tencelu, które są naprawdę fajne i wygodne (mamy już taką jedną parę):
Na górę za to praktyczne są albo rozpinane sweterki albo bluza, najlepiej z kapturem:
Muszę przyznać, że nie lubię sukienek. Głównie dlatego, że się podwijają. Znacznie bardziej wolę tuniki z baskinką. Świetne ma Coccodrillo (niestety, nie spotkałam jeszcze podobnych tutaj):
Tutaj puszczam oczko do Babi małej P. bo to jest nowa kolekcja, więc już będzie wiedziała co ma kupić ;). Lubię też koszulki z długim rękawem:
Poza spodniam dresowymi trafione i praktyczne ciuszki to… ogrodniczki!!! Uwielbiam, mała P. ma kilka par i są naprawdę praktyczne (szczególnie jak dziecko zaczyna pełzać):
Ten zestaw w małe owieczki mała P. miała na sobie podczas wizyty w Warszawie :). Żałuję, że już dawno z niego wyrosła. W miarę czasu nauczyłam się, że jeżeli coś nam 'podchodzi' i fajnie się nosi to trzeba od razu lecieć do sklepu i kupić większy rozmiar na zaś. Ale uwaga, warto też pamiętać o pogodzie i sezonach. Zdarzyło mi się kupić większy rozmiar np. kombinezonu zimowego w momencie kiedy zima właśnie się skończyła (na szczęście udało mi się go oddać).
Wszelkiego rodzaju denim wg. mnie się nie sprawdza. A już szczególnie jeansowe kurtki. Sztywne to jest straszliwie. Zdecydowanie bardziej wolę sztruks:
Na lato i upały niezastąpione są rompersy. Mała P. przeganiała w nich całe lato. Cenił je też sobie mąż, który nie miał problemu z koordynacją ubrań:
Wreszcie, jeśli chodzi o ubrania 'po domu' bardzo fajne są śpiochy a najlepiej takiej 'z górą':
Na zimę miałam takie z grubego weluru i były super!
I na koniec mały ciuszkowy gadżet. Jak zaczęło się robić cieplej i mała P. wyskoczyła ze śpiochów trzeba jej było ubierać skarpetki, które notorycznie spadały. Aż znalazłam taki oto wynalazek:
Polecam go w ciemno każdej mamie.
Przy kupowaniu ubranek dla dzieci warto zwrócić uwagę aby:
- były z naturalnych materiałów (wszelkim poliestrowym sukienkom wizytowym mówię stanowcze 'Nie'!)
- aby łatwo się zapinały (napy czy suwak są wygodniejsze niż guziki)
- aby łatwo zmieniało się pieluchę (napy w kroku, ale w zasadzie to standard)
- aby zapięcia były z przodu, nie na plecach. Wg. mnie najgorsze do ubrania są pajace, które mają otwarcie tylko przy szyi (no i w kroku)
- aby bodziaki i podkoszulki nie miały wystających aplikacji i emblematów
- aby dobrze się prały (zdarzają się ubranka dla dzieci z zaleceniem prania ręcznego albo w 30 stopniach)
- aby były dobrze wykonane, żadnych wiszących nitek itp.
I na koniec coś na poprawę humoru (znalezione na fejsbuku). Pewien tata ubrał synka do snu. Był zachwycony, że pajac ma takie mądre rozwiązania. Zintegrowane mitenki-niedrapki oraz bardzo łatwy dostęp do pieluszki…
Życzę Wam miłego tygodnia. A ja, skoro szafa małej P. uporządkowana to zmierzam na zakupy ;).